Going global – polskie salony beauty za granicą cz.III Anglia
W dzisiejszym wpisie o swoich doświadczeniach w otwieraniu salonu za granicą opowie mi Sylwia Pietralska z Anglii, która prowadzi salon “Glamour” w mieście Peterborough 🙂
Żaneta: Jakie usługi oferujesz w swoim salonie?
Sylwia: W salonie oferujemy usługi pielęgnacyjne twarzy, przedłużanie rzęs, depilacje laserowa oraz makijaż permanentny, który stał się ostatnio bardzo popularny i jest na niego duże zapotrzebowanie.
Ż: A czy miałaś wcześniej salon w Polsce?
S: Nie. Do Anglii przyjechałam 13 lat temu i to właśnie tutaj otworzyłam swój pierwszy gabinet.
Ż: Dlaczego zdecydowałaś się przenieść za granicę? Co przyczyniło się do podjęcia takiej decyzji?
S: Decyzję podjęłam wspólnie z mężem. Początkowo planowaliśmy wyjechać na chwilę, by zarobić na dom w Polsce. Wybraliśmy Anglię ze względu na pracę męża: dostał ją zaraz po ukończeniu studiów. Pojechałam za nim 🙂
Ż: Miałaś jakieś obawy związane z wyjazdem?
S: Każda zmiana wiążę się z obawami, wyjazd do innego miasta, a zagranicę – szczególnie!
Język angielski, który na początku był dość dużym problemem. Po drugie zmiana otoczenia – mam na myśli brak rodziny.
Inną dużą zmianą była inna praca. W Polsce pracowałam w pięknym salonie kosmetycznym, a po przyjeździe do Anglii rozpoczęłam pracę w fabryce — była to duża zmiana i wyzwanie.
Ż: Jak porównałabyś pracę w Polsce i Anglii?
S: Największą różnicę widać w samych formalnościach związanych z otwarciem działalności. W porównaniu z Polską – tutaj jest to mniej skomplikowane i szybsze. Aby rozpocząć jednoosobową, działalność należy:
- mieć National Insurance number (numer identyfikacji podatkowej)
- zarejestrować się do self-assessment na stronie internetowej HM Revenue and Customs
Nie mogę się wypowiedzieć o innych różnicach – nie miałam salonu w Polsce, więc nie mam porównania.
Ż: Czy polskie certyfikaty są uznawane w Anglii? Czy musiałaś przechodzić dodatkowe szkolenia?
S: Wszystkie certyfikaty są uznawane w Anglii, ale niestety nie przez wszystkie firmy ubezpieczeniowe.
Ż: A jak wyglądają kontrole za granicą?
S: Jeżeli chodzi o kontrole np. sanitarne. Nie mam wielkiego doświadczenia i wiedzy na ten temat. Na 11 lat istnienia mojego salonu, tylko raz miałam taką kontrolę – w związku z wprowadzeniem nowych zabiegów z użyciem igieł m.in. makijaż permanentny.
Ż: Jak wyglądały Twoje początki pod względem zebrania klientów? Reklama, socialmedia etc.?
S: Początki były – jak to zazwyczaj jest – dosyć ciężkie. Bałam się, że sobie nie poradzę, nie sprostam wymaganiom klientek, najzwyczajniej: że się nie sprawdzę. Pamiętam, że aby rozreklamować swój salon – roznosiłam ulotki po różnych sklepach.
W czasach, gdy zaczynałam – social media nie były tak popularne, jak dzisiaj.
Ż: Jak wygląda sytuacja na rynku pracy? Czy ciężko o dobrze wykwalifikowanego pracownika?
S: Sytuacja na rynku pracy jest trudna. Osobiście uważam, że ciężko znaleźć wykwalifikowanego pracownika, który do swojej pracy będzie podchodził profesjonalnie i z prawdziwą pasją. Jest dużo osób po różnych szkoleniach – ale w ogólnym rozrachunku niewiele z nich jest dobrze przygotowanych do podjęcia pracy w salonie kosmetycznym.
Ż: Jakie rady dałabyś osobom, które chcą przenieść swoją firmę za granicę?
S: Powiem krótko: nie bójcie się i otwierajcie salon.
Ż: Czy nie żałujesz podjętej decyzji ?
S: Mogę śmiało powiedzieć, że absolutnie nie żałuję podjętej decyzji o otwarciu gabinetu kosmetycznego w Anglii.
Początki były co prawda ciężkie i były chwile zwątpienia — ale kto by ich nie miał, zmieniając swoje życie o 180 stopni.
Własny salon kosmetyczny to zawsze było moje wielkie marzenie. Cieszę się, że się na to zdecydowałam, bo dzięki temu czuję się spełniona i kocham to, co robię! A to według mnie najważniejsze — by mieć w życiu pasję, realizować je, spełniać i cieszyć się swoimi osiągnięciami.
Ż: Czy spotkałaś się z problemami — polski salon za granicą np. nieufnością?
S: Nigdy nie spotkałam się z brakiem życzliwości ze strony brytyjskiej społeczności w stosunku do mojego salonu kosmetycznego i nigdy tez nie miałam żadnych problemów z tym związanych.
Ż: Na koniec – jakie rady masz dla moich czytelniczek, które myślą o przeniesieniu swojej firmy za granicę?
S: Warto zaryzykować. Zawsze trzeba w siebie wierzyć i w swoje możliwości!